czwartek, 19 września 2013

Dziewczyna z lilią



                      Jestem dziewczyną z lilią. Nie mam tu na myśli francuskiej elegancji wymieszanej z niewymuszonym szykiem Audrey Tautou. Mam tu na myśli że dom mi się wali, a niedługo zakleszczy mi się nad głową i będę uciekać przez mysią norę.

                       Wszystko zaczęło się od tego, że bateria prysznicowa przestała nas traktować poważnie. Mimo błagań lała wodę jak opętana, a w naszej głowie nabrzmiewała wizja sprzedaży dom z kotem żeby uregulować rachunki. Warszawiak jest jednak do kota przywiązany. Poczytał ,popatrzył , postukał i zdiagnozował - uszczelka. Rozkręcona bateria prysznicowa zajmuje całe mieszkanie. Nie jest to wyczyn kiedy mieszkanie jest wielkości karmnika dla ptaków. Potykaliśmy się tydzień o miliard elementów, ale w końcu winna była uszczelka między częścią 152485 a 152486. Bateria z ulgą zaczęła wstrzymywać wodę , ja z ulgą przestałam wstrzymywać oddech.

                       "Syndrom Niagary" przeszedł teraz na kran przy zlewozmywaku który zachowuje się jakby miał problemy z prostatą. Znoszę sto naczyń, myje 99 przy strumieniu o średnicy półtora milimetra , nagle kran chrząka , sapie , podnosi się i zostaję miss mokrego podkoszulka. Ostatni talerz jest zawsze czysty do perfekcji. Podłoga po umyciu naczyń jest czysta do perfekcji. 


                         Reszta rzeczy to tylko drobiazgi, które nie spędzają już tak snu z powiek. Spłuczka jest bezsensowna , bo "Syndrom Niagary" dopadł i ją. Dwa obrazy wpadły z szafy razem z gwoździem , następny wygląda jakby miał spaść razem ze ścianą. Odrywa się front od szafki w kuchni. Okno domyka się za dwunastym razem. Pralka odpala z zamachem rakiet NASA. Standard każdej polskiej kawalerki.

                        Czasami siadam smutna (od rachunków), mokra(od zlewozmywaka) i z bólem głowy(od pralki) i marzę o mieszkaniu z fotografii. Skoro istnieje, to ktoś je ma. Skoro ktoś je ma, to ja też je mogę mieć. Jeżeli jednak jest tylko grafiką wymalowaną sprawną ręką, to ja nie chcę o tym wiedzieć.








Zdjęcia zostały zapożyczone z www.hometrendy.pl. Autor zastrzega sobie prawo do wiary że to są zdjęcia.




wtorek, 17 września 2013

Bank X

fot.Krzysztof Przywara

Bank X , czyli dlaczego popłakałam się na Marszałkowskiej .

      Zadzwonił telefon. Odbieram mówię: Halo?Słucham? Słyszę nagłe zapotrzebowanie na  euro. Kilka. Na waciki. Do Francji. Klika francuskich wacików na wczoraj. Francuz chce potwierdzenia inaczej nie wyda wacików. Nie, nie faksem, ze swojego banku. Niewiele myśląc mówię: Accord.

      Zamawiam taksówkę, przemiła Pani mówi że za 15min. Załamuję ręce i wybieram komunikację masową na w tej chwili. Wsiadam, wysiadam, nie wiem gdzie jestem. Dzwonię do Warszawiaka.

- Cały czas prosto, zaraz zobaczysz gdzie jesteś, to niedaleko. 

Po dziesięciu minutach śmiem twierdzić że to dość daleko. Zaczyna padać , mżawka, nie ważne. Z chmur stolicy wyłania się szyld Banku X. W euforii wchodzę do środka, prosząc o kilka euro.

- My nie wypłacamy , ale mamy podpisaną umowę z Y bankiem, podejdzie Pani , to niedaleko. 

Wychodzę podejść . Warszawiacy mają chyba alternatywną definicję słowa "niedaleko". Na ich "niedaleką" podróż normalni ludzie powinni robić sobie kanapki albo przynajmniej zamawiać catering. Pada . Żadna mżawka , pełnowymiarowy deszcz. W deszczu wyłania się szyld Banku Y. Wchodzę ociec z deszczu na wycieraczkę ku ucieszę Pani u uniformie, która pyta czy można mi pomóc. Mam wątpliwość ale na początek proszę o kilka euro.

- Euro to Pani musi zamawiać 3dni wcześniej, ale proponuję wypłacić gotówkę z bankomatu i wymienić w kantorze jak się Pani spieszy. Kantor jest nied....

Nawet nie chcę słyszeć gdzie. Robię to co każdy porządny, dorosły, samowystarczalny człowiek zrobiłby na moim miejscu. Dzwonię do Mamy. 


- Wyciągnę parę euro ze skarpety wszystko będzie załatwione i wpłacę do banku Francuzom. I nie krzycz . I nie płacz.

Po godzinie znowu dzwoni telefon. Euro w skarpecie było, natomiast Pani w banku Francuzów powiedziała, że w celu jakiejkolwiek transakcji trzeba być posiadaczem ich konta, którego aktywacja trwa 24godziny. Wracam więc do banku X i pytam czy mogę jednak zrobić ekspresowy przelew w Euro. Pani mówi że oczywiście ,ekspresowy trwa jedyne 3dni . Tracę honor, proszę o przelew i potwierdzenie. Pani poprawia uniform i mówi że potwierdzenie można również wydrukować za 3dni. Płaczę. Dzwonie do Mamy, może z konta Z da się szybciej.
Nie da się. Mama płaczę.
 

Definicje słów "niedaleko ,"szybko" i "bank przyjazny klientom" są względne. Zwłaszcza na Marszałkowskiej. W deszczu.

Cel

Blog powstał z dręczącej samotność w wielkim mieście , w celu uchronienia mnie przed piciem do lustra, zakupoholizmem i nawiązywaniem przypadkowych znajomości.