Czyli na co udało mi się wydać pieniądze i nie żałować.
1. L'oreal Rouge Caresse
Długo szukałam takiej pomadki. Czerwonej, pół transparentnej z połyskiem, którą można nakładać bez lusterka, ale jednak dość trwałej. Ta szminka przypomina trochę barwiony balsam do ust - zostawia dyskretny kolor, ale przede wszystkim nawilża i odżywia, co po serii matowych pomadek które lubiłam zimą jest w cenie. Na ustach wytrzymuje kilka godzin - bez jedzenia i picia. Przy jakimkolwiek kontakcie z ciepłem schodzi, ale równomiernie i zostawiając nawilżone i miękkie usta. Nie trzeba używać pod nią balsamu, ani używać konturówki. Jest zupełnie bezproblemowa.
Mój kolor to 403 Hypnotic Red, czyli klasyczna, zimna czerwień, idealna do codziennego makijażu, nawet do biura. Paleta kolorów jest duża (16) i dość klasyczna, z dominującymi różami i jagodami.
Cena: 42zł / w promocji 29zł
2.Sterimar
Mój hit ostatniego czasu! Niestety, mój nos nienawidzi klimatyzacji. Uważa ją za najgorsze zło i buntuje się z całych sił. Dlatego zawsze po dłuższym czasie w klimatyzowanym pomieszczeniu(czyli wszędzie) wiem, że zaraz czeka mnie maraton z chusteczkami i czerwony nos jak u Rudolfa. Na prawdę - w takich chwilach jesteś z Rudolfem nie do odrżunienia, jak bliźniacy!
Wcześniej na czerwony nos używałam zwykłej maści witaminowej, która jest tłusta, nie wchłania się i wygląda dość strasznie. Na szczęście miła Pani Farmaceutka postanowiła uratować mój i tak już nieźle nadszarpnięty wizerunek i zaproponowała maść dedykowaną dla takich jak ja - Sterimar. Jest to mała tubka z lekką emulsją w środku, która po nałożeniu na podrażniony nos lekko piecze, a potem wchłania się do sucha. Spokojnie można stosować ten krem pod makijaż (maść witaminową - powodzenia), na makijaż (maść witaminową - powodzenia), czyli w sumie ciągle podczas dnia i na nocy. Co najważniejsze - emulsja na prawdę działa, i to od razu. Nawilża, łagodzi podrażnienia, likwiduje zaczerwienienie i suchą skórę. Dzięki niej, gdyby nie sto paczek chusteczek w mojej torebce, nie byłoby widać, że jestem chora!
Cena: 20zł/ kupiłam w promocji w superpharm za 0,99zł
3.Golden Rose Mineral Terracotta Powder
Z uwagi na fakt, że ja generalnie nie mam domu i w rubryce adres zamieszkania mogłabym wpisać "Polski Bus", bardzo cenię sobie takie gadżety. Multiprzydatność jest hasłem mojej dość ograniczonej kosmetyczki. Nie sposób nie polubić pudru brązującego i rozświetlacza pod jednym wieczkiem, na dodatek świetnie się uzupełniających. Mój kolor (05) to połączenie jasnego, brzoskwiniowego bronzera o matowym wykończeniu z klasycznym, perłowym rozświetlaczem. Na policzkach nie robią plam, ładnie stapiają się ze skórą i są trwałe. Na pewno znoszą wyjście na siłownie, trening, oraz 6godzinną podróż w klimatyzacji.
Cena: 24zł
4. Sephora Super Nourishing Lip Balsam
Pomadkę kupiłam przypadkiem, ponieważ Sephora była zdecydowanie bliżej dworca na który byłam już spóźniona niż Rossmann. Gdybym miała więcej czasu, pewnie skończyłoby się na carmexie, któremu byłam wierna od lat. Po sephorowej pomadcę, spodziewałam się wazelinowego zapachu i konsystencji, ale nic, przemęczę się parę godzin a na miejscu kupie coś zaufanego. Pomadka jedna została i zostanie już na dłużej - ma fantastyczny, waniliowo-budyniowy zapach i lekką, ale nawilżającą konsystencję. Nie skleja ust, nie zostawia lepiej warstwy. Carmex po latach panowania ma godnego konkurenta.
Cena: 15zł