środa, 21 maja 2014

Mój pierwszy raz z kobietą.


Nienawidzę tego robić. Kręci mi się w głowie na sam widok boeinga. Ogrania mnie panika kiedy jakikolwiek element mojego ciała znajdzie się wewnątrz maszyny. Mdli mnie kiedy samolot podjeżdża na pas startowy. Nic nie zrobię, jestem nielotem.

Uspokajam się trochę gdzieś na wysokości przelotowej, kiedy usłyszę męski głos pilota życzący mi miłego lotu. Czuje się zaopiekowana i zadbana, wiem że jestem w rękach odpowiedzialnej i godnej zaufania osoby. Tak miało być i tym razem. Po wyłączeniu się sygnalizacji "zapiąć pasy" usiadłam wygodnie w fotelu i czekałam aż ogarnie mnie spokój. Wtedy głos wydobył się z głośników, ale nie był zmysłowym barytonem. Nie utonęła w cieple męskich ramion. Przeciwnie. Z głośników wydobyło się aksamitne:

-  Mam na imię Kasia - usłyszałam głos dziewczyny w okolicach 30stu lat.
-  Japierdolekurwamać - stwierdziłam bez namysłu. 

Tak bardzo nienawidzę tego robić, że jest mi w sumie wszystko jedno z kim to robię. Nie mniej, zdecydowanie wolę wtedy położyć głowę na silnym, umięśnionym ramieniu, które obejmie mnie stanowczym uściskiem. Zupełnie nie przywykłam w takiej sytuacji do zapachu delikatnych, kobiecych perfum. 

Kobiety za sterami  boeinga stanowią 1%. Czyli statystycznie lecąc 100 razy mam 1 szansę robić to z kobietą. Ja leciałam może ze 20. Nienawidzę statystyk.

Nie mam nic do kobiet pracujących na stanowiskach powszechnie uznanych za męskie. Znam kobiety które są żołnierzami czy kierowcami ciężarówek. Imponują mi. Jedyne co mi przeszkadza, to kiedy kobieta wykonuje męski zawód, od którego zależy moje życie. Cały lot widziałam delikatne rączki z czerwonymi paznokciami na kokpicie. A co jeśli ma zły humor? Czasem sama chodzę po świecie i tylko patrzę do czego się przypieprzyć...A jeśli ją boli głowa? A jak zostawiła rosół na gazie? A jak wkurzył ją mąż rano? Kobiety tak łatwo się rozpraszają....

Kiedy je próbowałam zamówić podwójną whisky bez lodu, żegnałam się w myślach z mamą i wspominałam smak porannej kawy, Pani Kasia zdążyła poderwać 60 ton z ziemi, przelecieć 3 tysiące kilometrów i wylądować.

Przepraszam Pani Kasiu. Jestem pieprzonym szowinistą....

6 komentarzy:

  1. Haha ;) wiem, że dla Ciebie to pewnie nie było śmieszne, ale kocham jak piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega, po prostu mega :) ale sama siebie znam i wiem że jako "Pani Kasia" mogłabym... hmmm... oj mogłabym, więc nie dziwię się że masz "babski" uraz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie też wiem "Co bym mogła":D "Mogłabym założyć ręce i powiedzieć "boli mnie głowa, mam chandrę, sami sobie lądujcie" :D

      Usuń
  3. Świetny tekst! Też nie przepadam z kobietą... :P

    Wysłałam Ci maila - nie wiem czy widziałaś. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero teraz sprawdziłam pocztę ! Już odpisuje :)

      Usuń
  4. świetny tekst!!!! :)
    nigdy tego z kobietą nie robiłam i mam nadzieję że mi się nie zdarzy hahaha
    pozdrawiam Karolina

    OdpowiedzUsuń