Gdyby mnie ktoś zapytał rok temu czy jestem szczęśliwa, prawdopodobnie wręczyłabym mu wizytówkę do psychologa, którą noszę od jakiegoś czasu w portfelu z nadzieją, że kiedyś znajdę czas żeby się z nim umówić. Rok temu rzuciłam moją oazę spokoju, rzuciłam dość stabilny związek, rzuciłam ukochaną szkołę baletową i postanowiłam przenieść się do Warszawy - czyli za bardzo nie miałam gdzie mieszkać, gdzie pracować, gdzie trenować i co jeść. Nie miałam nawet kota. Na dodatek byłam wkurwiona.
Analizując mój stan ducha na dzisiaj, wiele się zmieniło - mam dwa adresy pod którymi mogę mieszkać. Mam kota. Mam nawet męża. Mam gdzie i z kim trenować. Co więcej, mogę to robić z osobiami, na których dźwięk nazwiska jeszcze niedawno łapał mnie dreszcz. Jedno się nie zmieniło - ostatnio znowu zaczynam się wkurwiać.
Wiem nawet jaka jest przyczyna tego wkurwienia - nigdy nie byłam człowiekiem zadowolonym z efektów i tu nawet nie chodzi o niezadowolenie z siebie. Raczej o jakieś wrodzone przeświadczenie, że mogę i muszę więcej, bo potem już nie będzie czasu i okazji. Celebracja zwycięstwa to u mnie nie szampan, tylko kartka i wyznaczenie kolejnego celu. Jestem totalnie nienauczona przeżywania sukcesu.
Z pomocą na moje wkurwienie przyszła dzisiaj Nadine i jej akcja "30 małych rzeczy", która polega na robieniu przez 30dni zdjęć rzeczy, chwil sytuacji, które mnie ucieszyły. Nie będzie to łatwe, ale postaram się.
Mam nadzieje że nie skończę z 30 zdjęciami mojego kota.....
Przeczytaj sobie książkę Filozof na kozetce - Baggini Julian tam jest co nie co właśnie na temat ludzi, którzy odhaczają swoje cele i przez to są ciągle niezadowoleni. Mi bardzo pomogła :) Taka recepta na lepsze życie w książce.
OdpowiedzUsuńO dzięki! Poszukam jej :)
OdpowiedzUsuń