środa, 12 lutego 2014

Feminizm

 źródło: Niecodziennik
Budzik zadzwonił punktualnie o 6:30 trzepiąc mną jak białoruski celniki bez łapówki imigrantem na granicy. Wstałam,bo boje się takich jak on. Pierwszym celem był ciepły i zimny prysznic na zmianę, bo to ma mnie uchronić przed luźną skórą krokodyla na emeryturze. W ciało skrupulatnie wtarłam waniliowy balsam, założyłam dres domowy. Nastawiłam mleko na gaz, wróciłam do łazienki w celu przetarcia twarzy tonikiem i wklepania kremu z filtrem, co ma mnie uchronić przed skórą krokodyla na stare lata. Zalałam ekogranolę mlekiem, wyciągnęłam lusterko i zaczęłam naprzemiennie machać  ręką z łyżką i ręką z maskarą. Wklepałam podkład, którego producent obiecuje efekt po 10 godzinach snu, który kupuje od mniej więcej tak długie czasu jak nie dosypiam - na oko z 10lat. Kilkoma ruchami wykonałam rozświetlający makijaż zgodny z aktualnymi trendami, bo przecież każde kobiece pismo wykłada nam elementarną wiedzę że jak nas widzą, tak nas piszą. Włożyłam dres od młodego projektanta z polskiej bawełny, bo przecież mam moralny obowiązek wspierać młode talenty i lokalny wyrób. 

Pełna wigoru wyszłam do pracy. Sadzam swój dres od młodego projektanta na biurowym krześle. Jedna kawa, druga, piąta, piętnasta. Wszystko na wczoraj. "A Pani może?", "A Pani chce?" , "A Pani wie". Wątpliwości rozwiewam czytając mój podręczny zeszycik o tytule: "Jak szybko uszczęśliwić siebie i innych. Poradnik dla opornych". Klient wymaga ode mnie kompetentności jak od każdego normalnego pracownika. Tak, Panie Prezesie, oczywiście wiem co to jest colimulda, pasek klinowy, wysokość rampowa, czy ten tir tam wiedzie oraz jakie są aktualne warunki atmosferyczne w Alpach. Oczywiście, jak będzie taka potrzeba sama przekopie te zaspy. Zależy nam wyłącznie na Pana zadowoleniu.

Wraz z wybitą 16:00 wylatuje z pracy jak amerykański śmigłowiec z lotniskowca - wiem że jeżeli poderwę się z pasa za wolno, nie dostanę już drugiej szansy. Coś każe mi zostać przy biurku. Szybkim krokiem pokonuje drogę do najbliższego centrum handlowego. Koszyk, ustawiam się w bloki, wystrzał, ruszam. Misja obiad - dziki ryż (bo eko), gulasz z indyka (bo indyki są bardziej asertywne w przyjmowaniu antybiotyków i hormonów). Szukam ryżu mijając 2km papieru toaletowego oraz 500m płynów do mycia podłogi. Mam! Wpadam do kasy, starszy pan mnie dyskretnie poszturchuje, więc dla nierobienia obciachy przepuszczam go w kolejce. Wychodząc kupuje w Ekosklepie sos do ryżu z uprawianych bez GMO pomidorów. Do domu wracam 2km pieszo z torbami, bo Mama koniecznie musi ze mną porozmawiać.

Wracam do domu i starą zasadą robię dwie rzeczy jednocześnie - pranie + układnie rozrzuconych po domu rzeczy, gotowanie ryżu + odkurzanie i mycie podłogi, griluje indyka na patelni, bo zapomniałam kupić oliwy, mieszam całe danie + zmywam naczynia z zlewie. Przychodzi Warszawiak.

Stawiam na stole obiad. Jemy i zabawiamy się bystrą konwersacją - Trynkiewicz, żeńskie końcówki, doręczenie, forum dla adwokatów, feminizm, przetworzone jedzenie, głupie filmy na youtubie. Na każdy temat oczywiście mam zdanie - poczytałam w internecie, nie chcę być jakąś durną wywłoką przytakującą jak piesek z głową na sprężynie w każdym polskim samochodzie. Jest 19. Pakuje rzeczy na trening, Warszawiak siebie do samochodu. Jedziemy. 

Rozgrzewka. Szpagaty, mostki, rozciąganie. Idealnie naciągnięte kolana, uśmiech. Każdy gest wykonany z energią i radością. Muszę dać z siebie wszystko, w końcu to moja pasja. Każdy dzień zbliża mnie do upragnionego sukcesu.

Jest 22. Padam na prawe siedzenie naszego samochodu. Wrócę do domu, wyciągnę druty i zrobię szalki....

.....a jeżeli spotkam kiedyś jakąś feministkę, która będzie mi mówić że leżenie, pachnienie i wybieranie sukien z gorsetem było złe, że powinnam się cieszyć bo teraz swobodnie ścigać się z męskimi szczurami, chodzić w spodniach i nie dawać się przepuszczać w drzwiach,  to ją nim uduszę.

8 komentarzy:

  1. Dobry tekst. :)

    My baby to musimy raz, że zadbać o siebie, dwa, że zarabiać to trzy - jeszcze dbać o naszych facetów!
    Gdzie tu sprawiedliwość?
    I kto kiedykolwiek powiedział, że my się na to dobrowolnie zgadzamy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie napisane :) Aż mnie przeraża, że tak może wyglądać moje życie jak skończę studia i wyprowadzę się z ciepłego gniazda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobito, ale kto Cię zmusza do takiego trybu życia...? Feministkom chodziło tylko o jedno wstępnie: żeby nikt kobietom nie ograniczał dostępu do tego, czego potrzebę robienia czują. Bo w dawnych czasach te leżące i pachnące dramatycznie kończyły, jeśli utrzymujący je panowie znikali w róznych okolicznościach.
    A te leżące i pachnące to chyba tylko w wyższych sferach, bo wśród ludu kobiety miały dziesiątki razy więcej harówki niż Twoje zakupy i pranie, na które tak biadolisz, jakbyś żyła w obozie koncentracyjnym...

    ""Włożyłam dres od młodego projektanta z polskiej bawełny, bo przecież mam moralny obowiązek wspierać młode talenty i lokalny wyrób. "

    No i bo masz forse na te szmatę i chcesz lansu na siłę... Irytujący blog, głupkowate popisywanie się tym, jak niby ciężko żyjesz i jaka z Ciebie świadoma tego co najlepsze/najdroższe młoda paniusia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój Boże ! Pierwszy hejt! Serdecznie dziękuje i zapraszam na herbatę do Karmnika!

    OdpowiedzUsuń
  6. BARDZO IRYTUJĄCE, BARDZO GŁUPKOWATE, WRACAJ WIEŚNIARO STAMTĄD SKĄD PRZYJECHAŁAŚ ! słoma z butów .. przepraszam, z butów do baletu.

    z uszanowaniem.
    Gronostaj. :*

    P.s. nie mogłem się powstrzymać :D.

    OdpowiedzUsuń
  7. Gronostaju, dość stronnicza opinia zwracając uwagę na fakt, że beze mnie nie wiesz nawet czy jesteś w Tesco czy w Auchan. Przeproś.

    OdpowiedzUsuń
  8. nikt mi nie będzie mówił, co mam z tą wieprzowiną zrobić. fatalnie fatalnie.

    OdpowiedzUsuń