poniedziałek, 9 grudnia 2013

Starszy mężczyzna z brodą.


"Ostatnio odwiedził mnie starszy mężczyzna z brodą i wręczył mi prezenty" - taka mogłaby być początkowa narracja "Sponsoringu" lub innego filmu edukacyjnego puszczanego dzieciom w formie zwiastuna w czasie projekcji Disney'a. Tak zaczęło się dla mnie również piątkowe popołudnie. Mężczyzna co prawda nie należy do gentalnemów, ponieważ ani się nie przedstawił, ani nie przywitał, ani nawet nie skusił się na dzień wcześniej przyrządzone przeze mnie ciasteczka z mlekiem. Przyniósł jednak prezenty, a prezenty to ja sobie cienię ponad wszelką miarę.

Paczką którą zostawił zawierała:

1.  Jimmy Choo, Flash

Mikołaj chyba był tak samo jak ja świadomy tego że nigdy nie dorobię się wymarzonych szpilek Jimmy Choo. Postanowił dać mi perfumy na otarcie łez, żebym się przynajmniej mogła pochwalić metką. Gust co do perfum mam dość, powiedziałabym alternatywny. Light Blue nie pachnie mi niczym, Euphoria pachnie mi żelem pod prysznic mojej babci, natomiast Angel od lat kojarzy mi się z gabinetem dentystycznym. Uderzam raczej w zapachy mocne, ciężkie, najlepiej pachnące kadzidłem. Ten to w ogóle coś innego. Idealna hybryda oryginalności Lolity Lempickiej z nutą pieprzu. Lubie to !

Nuty zapachowe:
nuta głowy: różowy pieprz, truskawka
nuta serca: tuberoza, jaśmin, biała lilia
nuta bazy: białe drewno
  

2. Cupcakes z La Vanilla


Tym razem Mikołaj porzucił swoją czekoladową podobiznę i w ramach słodkości wpadł do La Vanilla po kilka cupcakes. Brawo Mikołaju! Samki są bajeczne - mi trafiła się pistacja, malina , masło orzechowe i mój faworyt - tiramisu. Warte porzucenia każdej diety. 


2. Kapcie z H&M

Znakomite uzupełnienie mojej zimowej domowej stylówki, która najchętniej obejmowałaby jednoczęściowy kostium złożony z przenośnych kaloryferów. Na kapcie czaiłam się od pewnego czasu, bo nie ma nic przyjemniejszego niż wieczór pod kocem w ich towarzystwie. Polecam wszystkim którzy w zimowe dni odejście na 5m od kaloryfera porównują do wyprawy na Mont Blanc.

4. Święty Spokój

Tego nie musiał mi dawać  Święty Mikołaj, to był mój prezent dla siebie. Weekend leżenia w piżamie pod kołdrą był szczytem moich świątecznych ambicji. Kot nie zastanawiał się ani chwili nad tym, czy dołączyć. 


                                        


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz