Z pomocą przyszedł Fuji Instax mini. Po szybkim sporządzeniu kosztorysu okazało się że aparat z filmami wyjdzie nam połowa ceny budki, a potem przyda się do praktykowania hipsterskiej fotografii.
Aparat ma białą, plastikową obudowę dzięki której myślę że na luzie miałby posadę w star trek. Uruchamia się go poprzez energiczne pociągnięcie obiektywu, co na początku wzbudzało we mnie opór. Jednak mimo wszystko wolałabym nie urwać żadnej części. Kiedy już uda nam się do uruchomić bez większych obrażeń mamy do wyboru cztery tryby :
- w pomieszczeniu
- w pełnym słońcu
- przy zachmurzonym niebie
- przy częściowym zachmurzeniu
Każdy tryb obsługiwany jest z lampą, której niema możliwości wyłączenia. Najpiękniejszą stroną polaroida jest to, że nie jest to fotografia tak czuła i drobiazgowa, więc nie potrzebujemy już Photoshopa.
Jestem pełna optymizmu co do tego szatańskiego urządzenia. W pakiecie dostałam 20zdjęć które wykorzystamy na potrzeby testów. Na razie wiem tyle, że zdjęcia wychodzą bardzo jasne, nawet w egipskiej ciemności : na dowód próbka wykonana o 22, podczas Warszawskiej awarii prądu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz