środa, 6 listopada 2013

Karmnik

                  Nie wiem czy byliśmy do końca poczytalni decydując się na zamieszkanie w karmniku. Nie mniej w szale zakochania karmnik wydawał nam się romantyczną opcją - zawsze będziemy blisko siebie. Nie uwzględniliśmy jednak że wszystko również będzie blisko nas, bo nie bardzo jest to gdzie schować. Sciśnięci w karmiku powoli dorastamy do rozpostarcia skrzydeł na jakimś większym em. I wtedy wraca ona. Kiedy już zupełnie o nie zapomniałam, kiedy rany się zagoiły, kiedy już nie budzę się z krzykiem jak w finałowej scenie "Miłości na Bogato". Wraca ona - Przeprowadzka

                 Przeprowadzkę do Karmnika zniosłam fatalnie - nie spałam w nocy, bolał mnie kręgosłup i mózg. Widząc torby z Ikei mam lęki, że ktoś będzie mi się kazał w nie spakować w jedną noc. Nasze poprzednie M2 rozpoczęło swoją metamorfozę od takiego stanu:

 stopnień nieogarnięcia określam jako 4/5

potem ewoluowaliśmy na 


 można je określić jako 3/5 bo jest puściej 

wtedy się wyprowadziliśmy, bo nie było sensu siedzieć gdzieś gdzie jest pusto. 


Karmnik zastaliśmy w stanie zupełnej pustki, oprócz czterech białych ścian i jednaj drewnianej szafki. Sześćdziesiąt lat zajęło nam skręcenie mebli, łóżka i podstawowego sprzętu radioTV. To upływie tego czasu z euforii zaczęliśmy rozsyłać zdjęcia bliższym i dalszym znajomym. Efekt który uzyskaliśmy na fotografii wyglądał tak :
 Oprócz drewnianej szafki w standardzie wszystko było tak jak chcieliśmy.Efekt osiągnęliśmy poprzez teleportacje zbędnych elementów. Stąd kuchnioprzedpokój wyglądał tak :

Postanowiliśmy jednak nigdy nie zapomnieć o tym dlaczego to robimy. To nasza miłość spowodowała że wynajeliśmy karmnik i postanowiliśmy uwić tam swoje gniazdko. Celebrowaliśmy nasze uczucie podczas kolacji przy świecach, a konkretniej przy świecy:
A niełatwo było wczuć się w romantyczny nastrój kiedy reszta mieszkania prezentowała taki standard:



Karmnik traktuję jednak w formie testu - jeżeli wytrwam tam , wytrwał wszędzie. Jeżeli nie pozabijam siebie i sąsiadów tam , przeżyjemy wszędzie. Zresztą naiwnie się pocieszam, że karmnik miło będzie wspominać. Kiedy będzie już wspomnieniem. Odległym, niemal za mgłą.

Następną przeprowadzę zrobię podpięta do kroplówki z melisą , zagryzając ją persenem. I nie będę płakać.

Moim osobistym hitem przeprowadzki są koedukacyjne drzwi. Wymagały obsługi przez dwie osoby, gdzie jedna trzymała karton , a druga obsługiwała dostawcę jedzenia na wynos. Dostawca pizzy chyba też polubił to rozwiązanie, bo trafia do nas jak po sznurku.


Czy mam rady dla osób które dopiero planują przeprowadzkę? Oczywiście że mam ! Moja rada brzmi:

NIE RÓB TEGO!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz