Przeprowadzkę do Karmnika zniosłam fatalnie - nie spałam w nocy, bolał mnie kręgosłup i mózg. Widząc torby z Ikei mam lęki, że ktoś będzie mi się kazał w nie spakować w jedną noc. Nasze poprzednie M2 rozpoczęło swoją metamorfozę od takiego stanu:
stopnień nieogarnięcia określam jako 4/5
potem ewoluowaliśmy na
można je określić jako 3/5 bo jest puściej
wtedy się wyprowadziliśmy, bo nie było sensu siedzieć gdzieś gdzie jest pusto.
Karmnik zastaliśmy w stanie zupełnej pustki, oprócz czterech białych ścian i jednaj drewnianej szafki. Sześćdziesiąt lat zajęło nam skręcenie mebli, łóżka i podstawowego sprzętu radioTV. To upływie tego czasu z euforii zaczęliśmy rozsyłać zdjęcia bliższym i dalszym znajomym. Efekt który uzyskaliśmy na fotografii wyglądał tak :
Oprócz drewnianej szafki w standardzie wszystko było tak jak chcieliśmy.Efekt osiągnęliśmy poprzez teleportacje zbędnych elementów. Stąd kuchnioprzedpokój wyglądał tak :
Postanowiliśmy jednak nigdy nie zapomnieć o tym dlaczego to robimy. To nasza miłość spowodowała że wynajeliśmy karmnik i postanowiliśmy uwić tam swoje gniazdko. Celebrowaliśmy nasze uczucie podczas kolacji przy świecach, a konkretniej przy świecy:
A niełatwo było wczuć się w romantyczny nastrój kiedy reszta mieszkania prezentowała taki standard:
Następną przeprowadzę zrobię podpięta do kroplówki z melisą , zagryzając ją persenem. I nie będę płakać.
Moim osobistym hitem przeprowadzki są koedukacyjne drzwi. Wymagały
obsługi przez dwie osoby, gdzie jedna trzymała karton , a druga
obsługiwała dostawcę jedzenia na wynos. Dostawca pizzy chyba też polubił
to rozwiązanie, bo trafia do nas jak po sznurku.
Czy mam rady dla osób które dopiero planują przeprowadzkę? Oczywiście że mam ! Moja rada brzmi:
NIE RÓB TEGO!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz